To tytuł mojego artykułu, który ukazał się 12 kwietnia 2024 r. w „Magazynie Dziennika Gazety Prawnej”. Opisuję w nim skandal związany z ujawnieniem plików WPATH, demaskuję niektóre kłamstwa na temat niepożądanych skutków ubocznych interwencji medycznych tzw. medycyny płci, mechanizmy psychologiczne, które sprawiają, że mimo ujawnienia prawdy, beztroska w eksperymentowaniu na dzieciach i nastolatkach nie zniknie zbyt szybko. Zapraszam do lektury!
Aby przeczytać ciąg dalszy artykułu, kliknij TUTAJ.
Niestety do całości artykułu trzeba wykupić dostęp, ale zapoznałam się o co chodzi z wyciekiem plików organizacji WPATH. To jest bardzo trudny temat. Pracuję na uczelni już ponad 20 lat i dopiero w ostatnich trzech latach spotkałam się z osobami transpłciowymi, które otwarcie o tym powiedziały. Nie jest takim osobom łatwo. Dla mnie te osoby są bardzo pogubione. Po prostu. Są to inteligentne osoby, bardzo dobrze sobie radzą z nauką. Dwie osoby to nie reguła. To tylko moje odczucie, nie mogę ingerować w sferę prywatną studentów i za mało ich znam. Są zestresowane, niektóre mówiły o próbach samobójczych, poważnych problemach psychicznych, czują się wykluczone. Jak wtedy zareagować? Jest to bardzo trudne. Miałam jedno 3-godzinne szkolenie z interwencji kryzysowej dla studentów. Za mało.
Spotkałam się też z tym problemem w szkole syna koleżanki. 12-latka mająca problem z akceptacją swojej płci biologicznej.
Dla mnie to jest bardzo trudne do zrozumienia.
Stawiam sobie pytania: czy kiedyś też takie osoby były, tylko się nie ujawniały? Pewnie tak. Czy część z nich nie epatuje swoją orientacją, płciowością ze względu na szum medialny wokół tych tematów? Czy część zwłaszcza młodzieży nie zaczyna szukać problemu, bo ciągle o tym słyszy?
Jako prowadząca w studentach widzę ludzi. Szanuję, pochylam się nad ich problemami, mogę pomóc w trudnej chwili idąc im na rękę i pomagając na uczelni zaliczyć dany przedmiot, pokierować zawodowo.
Nie wiem, jak to określić, ale coraz bardziej widzę, że młodzi ludzie są zagubieni w tym chaosie wiedzy, facebookach, instagramach, itp. I co z pewnością zauważam: mało wymieniają się informacjami. Niby w czasie sekund mogą sobie przekazać notatki, ale np. nie mówią sobie wzajemnie, z czego pytałam. To jest dziwne, bo my od starszych roczników wszystko wiedzieliśmy: ten pyta to, tamtego ulubione pytanie to jest to. Na jednej grupie pytam o coś, na drugi dzień kolejną grupę pytam o to samo i myślę sobie „To już wszyscy odpowiedzą.” Gdzie tam.
Bardzo mi pomogło szkolenie z komunikacji międzypokoleniowej. Innym prowadzącym też.
Tak zwana dysforia płciowa często współwystępuje z innymi problemami psychicznymi. Zdarza się też, że dziewczyna czy kobieta odrzuca swoją płeć biologiczną w związku z doświadczeniem przemocy seksualnej.
Dawniej też były osoby, które nie akceptowały swojej płci biologicznej czy miały z tym problem, ale teraz idea, że można odrzucać własną płeć biologiczną, jest wręcz propagowana. I materiały WPATH pokazują, że przynajmniej w niektórych krajach robi się operacje „na zamówienie”, które mają na celu osiągnięcie efektu ciała „bezpłciowego” czy „obupłciowego”. Takich ciał przecież w ogóle nie ma w naturze.
Młodym ludziom może być trudno zaakceptować zmianę ich ciała w okresie dojrzewania, ale to wcale nie musi znaczyć, że są „transpłciowi”. Zwłaszcza w przypadku wcześnie dojrzewających dziewczynek zmiana wyglądu ciała może powodować zakłopotanie czy spotykać się z przykrymi reakcjami rówieśników. Dziewczynka może więc np. źle czuć się z tym, że nie jest „płaska”, ale to nie znaczy, że jest transchłopcem. Natomiast dzisiaj może dojść do takiego wniosku pod wpływem treści, które czyta czy ogląda.
hipokryzja? …hmmm..okeslenie chyba dość łagodne.