W obronie rozumu

Postprzyzwoitość w ponowoczesnych czasach

Siłę przyjaźni najwyraźniej uwydatnia nieszczęście, trwałość więzów rodzinnych – choroba, lojalność zespołu – porażka, a jakość produktu – proces reklamacji. A wartość psychoterapii? Cóż, podobnie, jak poprzednio – sytuacja, kiedy coś pójdzie nie tak. Sala sądowa z reguły bywa miejscem, gdzie spadają maski zatroskania o dobro pacjenta a bywa, że etyka okazuje się dość kiepską marketingową politurą.

Słucham nagrania z pewnej rozprawy sądowej i nie wierzę własnym uszom, sprawdzam w transkrypcji, czy się nie przesłyszałem. Nie – wszystko się zgadza. Kuriozalne zachowania, które miłośnikom wszelkiego rodzaju transmisji z przesłuchań komisji sejmowych dostarczyłyby więcej rozrywki, niż wykręty polityków-aferzystów. Tyle, że to, co dla niektórych może być rozrywką, dla biorących w tym udział staje się absurdalną groteską.

W sprawie cywilnej pacjentki przeciwko terapeucie oraz terapeuty przeciwko pacjentce (podwójny spór ma jednej sali sądowej – lecz nie jedyny- psychoterapeuta oskarżył pacjentkę także w Prokuraturze oraz w sądzie karnym z wielu paragrafów) zawisłej przed Sądem Okręgowym w Warszawie pod sygnaturą I C 465/17, sąd powołał na świadka panią E.M., psychoterapeutkę z czterdziestoletnim doświadczeniem, której Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich powierzyło zaszczytną i odpowiedzialną funkcję przewodniczenia KomisjiEtyczno-Mediacyjnej. Komisja ta rozpatrując skargę przeciwko pozwanemu terapeucie uznała 9 naruszeń etyki terapeutycznej, co potwierdziła pismem wystosowanym do terapeuty podpisanym przez 5-ciu członków Komisji. W rozmowie z pacjentką Komisja również przyznała jej rację, co zostało udokumentowane dokonanymi za obopólną zgodą nagraniami audio. Pani przewodnicząca, poza swoim ogromnym doświadczeniem jest również wykładowcą akademickim i biegłą sądową, na sali sądowej zdawała się jednak nie pamiętać zbyt wiele z posiedzenia Komisji, któremu przewodniczyła:

K.K. (adwokat pacjentki): Proszę powiedzieć Wysokiemu Sądowi w jakim celu była powołana komisja wówczas względem pana J.O. (oskarżanego terapeuty – przyp. mój). Co miała ta komisja zrobić?
E.M.: Ze usłyszeliśmy jedną wersję…. i potrzeba było nam drugiej strony wysłuchać.
KK.: Proszę powiedzieć sądowi czy jakieś ustalenia w zakresie nieprawidłowości czy błędów komisja podjęła. Było jakieś pismo oficjalne może w którym państwo zwracaliście się do pana psychologa? Jakie ustaliliście efekty tych prac?
EM.: Nie. Tylko wyjaśnienie po prostu żeby pan O. wyjaśnił. Właściwie powiedział ze swojej strony jak to wyglądało. Natomiast to był taki moment, że trzeba  było to po prostu zamknąć z obu stron tę terapię bo to nawet już nie była potem terapia…
Sąd: Czyli to doszło do takiego stanu?
EM.: Takiego punktu, że to trzeba było po prostu jak najszybciej przerwać.
KK.: Nie było takiego pisma w którym komisja stwierdzała jakieś nieprawidłowości w pracy psychologa?
EM.: Coścoś mogło być, nie pamiętam… coś tam było…
KK.: Prośba aby pokazać świadkowi (…) dowód – pismo Komisji Etyczno-Mediacyjnej z  6 lutego 2017 roku. To jest pismo proszę sądu w którym wprost komisja stwierdza te nieprawidłowości.

Cóż, problemy z pamięcią miewał mój dobry kolega z podstawówki, który niezmiennie z kamienną stanowczością, przez osiem lat swojej edukacji na pytanie: „Bogdan, dlaczego nie odrobiłeś zadań domowych?” – odpowiadał – „Zapomniałem, psze pani”, co ostatecznie jednak nie przeszkodziło mu skończyć szkoły. Szczególna plaga niepamięci dotyka osoby zeznające w sprawach kolejnych afer polityczno-gospodarczych. Dlaczego mieliby się uchronić przed nią psychoterapeuci? Odświeżenie pamięci za pomocą dokumentu podpisanego przez zeznającą przewodniczącą komisji nie na wiele się jednak zdało. Okazuje się, że całkowita zmiana własnego osądu dotyczącego dziewięciu poważnych naruszeń kodeksu etycznego przez terapeutę nadal jest możliwa, jeśli uwzględnimy kolejny proces psychologiczny:

KK. A może Pani powiedzieć w takim razie co wpłynęło obecnie na zmianę pani decyzji względem ustaleń z 6 lutego 2017 roku. Jakie nagłe zdarzenia wystąpiły, że pani uważa, że to nie był jednak błąd, to co pani wskazała w piśmie…
EM. Albo może nie taki… po prostu… Emocje. Ja myślę, że byliśmy tak owładnięci wtedy emocjami, że coś się toczyło, były telefony, były jakieś dziennikarskie…yyyy…też i dziennikarka dzwoniła, były jakieś ..także to..to to były sprawy bardzo emocjonalne. A w tej chwili mówię bardziej racjonalnie (wyróżnienie moje).

Cóż za lekkość! Jaki prosty i niewymuszony styl! Czy to nie wyjaśnia całkowitej zmiany własnych sądów? Nawet mój kolega Bogdan nigdy nie wpadł na tak genialne w swej prostocie wyjaśnienie. To jednak nie koniec ekwilibrystyki umysłowej, jaka miała miejsce na sali sądowej. W równie nieskrępowanym stylu wypowiadał się pełnomocnik oskarżonego terapeuty, który przyszedł w sukurs pani przewodniczącej stwierdzając:

AG. Ja bym wnosił aby to zaprotokołować Wysoki Sądzie bo to jest dosyć istotne, ponieważ te kodeksy etyczne tak naprawdę są, tak jak nazwa wskazuje, kodeksami etycznymi i one nie mają wiążącej mocy prawnej (…).

Wiele osób zarzuca mi, że wykorzystuję każdą okazję, aby czepiać się terapeutów. Spieszę wyznać, że już dojrzałem i zrozumiałem ich zachowanie. Nie ganię go. Dzisiaj, w czasach ponowoczesnych nic nie stoi na przeszkodzie, aby zachowywać się postprzyzwoicie. Chwilę mi zajmie przyzwyczajenie się do tego, ale jestem już na najlepszej drodze do akceptacji i zrozumienia. Szkoda tylko, że mój kolega Bogdan rozpoczynał swoją edukację w czasach przednowoczesnych (a przynajmniej tak wówczas nam i naszym nauczycielom się wydawało). Skończył naukę w górniczej zawodówce, z której trafił wprost do pracy pod ziemią. Dzisiaj mógłby zostać kimś naprawdę poważanym.

Opisywana sprawa nosi sygnaturę I C 465/17 nadaną przez Sąd Okręgowy w Warszawie Al. Solidarności 127.

Wcześniej o doświadczeniach pacjentki pisał m.in. „Duży Format”:

Co wolno psychoterapeucie?

Zaowocowało to dalszą publiczną dyskusją:

Tylko małe dzieci wierzą, że jeśli zakryją oczy, to stają się niewidoczne dla innych

Zachęcałem do udziału w rozprawie również tutaj:

Lekcja psychoterapii na sali sądowej

O wielu innych trudnych terapiach rozmawiam z pacjentami i terapeutami w swojej ostatniej książce Psychoterapia bez makijażu. Rozmowy o terapeutycznych niepowodzeniach

2 comments on “Postprzyzwoitość w ponowoczesnych czasach

  1. michal
    13 marca, 2019

    muszę napisać, że doceniam że udaje się Panu zdobyć na poczucie humoru w tej całej sprawie 🙂

  2. naduzyciapsychoterapii
    15 marca, 2019

    @michal
    Mawiają, że czasem trzeba się śmiać aby nie płakać, ale przede wszystkim śmiać się pozostaje tam, gdzie przyzwoitość nie istnieje. Bo tam, gdzie jej nie ma czyjkolwiek płacz nie zmieni nic. A poczucie humoru to jeszcze inna sprawa. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Archiwum

Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.

Dołącz do 216 subskrybenta