W obronie rozumu

Philip Zimbardo, Hans Eysenck, Cyril Burt. Jak bardzo sławnym musi stać się psycholog, aby jego oszustwa uznano za prawdę?

Myślę, że odkryłem prawo, które decyduje o karierze w psychologii. Brzmi ono:

Wraz ze wzrostem pozycji naukowej, autorytetu i sławy psychologa poziom tolerancji dla jego oszustw rośnie do nieskończoności.

Wstyd się przyznać, ale zajęło mi to blisko 13 lat, bo tyle  zajmuję się badaniem naukowych oszustw i nadużyć. Przez cały ten czas leżało gdzieś na wyciągnięcie ręki, a ja przechodziłem obok, nie zwracając na nie uwagi. Prawo to jest odporne na wszelkie mechanizmy samokorygujące w nauce, o których naukowcy z dumą opowiadają. Mechanizmy te mają co najwyżej charakter samoretuszujący! Pomagają upiększyć rzeczywistość. Wiem, wiem, to moja naiwność sprawiła, że zajęło mi to tyle czasu i że wielu z Was już dawno o tym wiedziało. Po tych trzynastu latach mam jednak tę pewność, że nie sformułowałem swojego wniosku zbyt pochopnie i jest on mocno ugruntowany. Kilka historii doprowadziło mnie do sprecyzowania „prawa tolerancji”.

Philip Zimbardo

W tej, ciągnącej się kilkadziesiąt już lat, historii pojawił się niedawno nowy element – reakcja uczonych, a w zasadzie jej brak, na publikację w „American Psychologist” recenzowanego artykułu Thibault Le Texiera zatytułowanego Debunking the Stanford Prison Experiment. Jego autor jest jednocześnie autorem książki Histoire d’un mensonge (Historia kłamstwa), w której ujawnił kulisy słynnego eksperymentu więziennego, zwanego również eksperymentem stanfordzkim, przeprowadzonego w 1971 roku przez Philipa Zimbardo. Książka ta wywołała skandal, o którym pisałem rok temu na tym blogu w czerwcu, potem w lipcu w „Newsweeku”, rozmawiałem dwukrotnie w radiu TOK FM, w lipcu z red. Karoliną Głowacką, a następnie w sierpniu z red. Janem Stradowskim. Poświęciłem tej sprawie również cały rozdział swojej książki Zakazana psychologia. O cnotach, przywarach i uczynkach małych wielkich uczonych. Dość głośno było również w światowych mediach, do których linki podawałem przy wcześniejszych publikacjach.

Kiedy skandal wybuchł, pisałem, że zaczyna się jeden z najciekawszych eksperymentów w historii psychologii. I choć zaczynał się ciekawie, skończył jak większość – krótką wrzawą, próbami obrony, w których więcej było retoryki niż rzeczowych argumentów a później długą ciszą, która dla naszej dziedziny ma kolosalne znaczenie. Ale po kolei…

Odwiedzając rok temu oficjalną stronę eksperymentu prisonexp.org można było przeczytać wiadomość od prof. Zimbardo, jak na zrzucie ekranu poniżej:

Z niejakim zażenowaniem czytałem w wiadomości określenie „several bloggers”. Aż nazbyt dobrze pamiętam jak „garstką wichrzycieli” lub „podjudzaczy” określano setki strajkujących robotników w Polsce. Ale po co daleko szukać, wystarczy obejrzeć wiadomości TVP relacjonujące liczbę osób biorących udział w demonstracjach pod sądem, pod sejmem, aby zobaczyć dokładnie ten sam mechanizm umniejszania. Kiepski chwyt propagandowy. Wśród zdecydowanych krytyków eksperymentu Zimbardo jest chyba tylko jeden liczący się bloger – Ben Blum (jego artykuł tutaj: https://medium.com/s/trustissues/the-lifespan-of-a-lie-d869212b1f62). Są za to: wspomniany wcześniej francuski dokumentalista Thibault Le Texier: (https://www.contretemps.eu/entretien-texier-experience-stanford/), co najmniej kilku naukowców (zobacz np. artykuł w „The Psychologist”: https://thepsychologist.bps.org.uk/time-change-story i zamieszczone w nim linki), kilku liczących się dziennikarzy i przede wszystkim, uczestnicy eksperymentu oraz jego konsultant Carlo Prescott. Niezbyt dobrze to świadczy o uczciwości i otwartości autora eksperymentu w obliczu poważnej krytyki. Ale czyż taka krytyka może być silniejsza od „prawa tolerancji”?

Nie sądzę. Przemawiają za tym oświadczenia niektórych naukowców, które jak na naukowców przystało opierają się w znacznej mierze na… wierze. Wybitny psycholog Gordon Bower, obecnie emerytowany profesor Uniwersytetu Stanfordzkiego kończy swoje oświadczenie w obronie Zimbardo następującym stwierdzeniem:

„Bez względu na wszystko, pozostaję wierny swojemu przekonaniu o solidności i uczciwości kariery naukowej dr. Zimbardo w psychologii społecznej i czuję (feel), że ataki kierowane na niego i jego naukę są bezpodstawne”.

Podobnych wypowiedzi było dużo więcej i większość z nich miała podobnie silne podstawy.

Le Texier napisał artykuł naukowy i drobiazgowo przedstawił w nim zarówno swoje zarzuty ,jak i dowody po to, aby dyskusję o nadużyciach Zimbardo przenieść, z przypisanej jej kategorii „krytyki kilku blogerów”, do świata akademickiego. Nie udało się. Zarówno autor eksperymentu więziennego, jak i inni naukowcy biorący udział w tych dyskusjach zareagowali milczeniem. Podobnie potraktowali inny artykuł naukowy[1], który także ukazał się w tym roku. Zupełna ignorancja. Systematycznie natomiast ukazują się publikacje, w których eksperyment więzienny opisuje się w sposób zaproponowany prawie 50 lat temu przez Zimbardo. Wygląda na to, że legenda jest nie do ruszenia. A już na pewno nie przez argumenty naukowe.

Obojętność środowiska akademickiego wobec nadużyć Philipa Zimbardo, poparcie udzielone mu przez niektórych uczonych, a następnie cisza wokół publikacji naukowych na ten temat dają do zrozumienia, że tego typu praktyki cieszą się przyzwoleniem. Co więcej, oznaczają, że eksperyment więzienny pozostanie na stronach większości podręczników akademickich, a studenci nadal będą uczyć się rozumienia rzeczywistości w wersji wymyślonej przez Zimbardo. To wszystko świadczy o tym, że psychologia wyretuszowała swój wizerunek. Ale przede wszystkim oznacza to konieczność postawienia pytania, czy dziedzina, w której zamiast korygować nadużycia retuszuje się je, pozostanie godna miana nauki?

Hans Jürgen Eysenck

W maju tego roku w wyniku przeprowadzonego przez siebie dochodzenia, King’s College w Londynie udostępniło raport, w którym dyplomatycznym mianem „niebezpiecznych” (unsafe) określiło 26 artykułów opublikowanych przez Hansa Jürgena Eysencka, jednego z najwybitniejszych psychologów wszech czasów, który w 1997 roku, w chwili swojej śmierci, był najczęściej cytowanym na świecie psychologiem. W rankingu najczęściej cytowanych uczonych reprezentujących wszystkie nauki społeczne zajmował trzecie miejsce – zaraz za Zygmuntem Freudem i Karolem Marksem, który był numerem jeden tego zestawienia. Dzisiaj nadal trudno znaleźć ranking, w którym nie zajmowałby jednej z czołowych pozycji.

Raport King’s College dotyczył wyłącznie prac poświęconych przyczynom raka, chorób serca i metodom ich leczenia. Wszystkie badania, uznane obecnie za „niebezpieczne”, Eysenck przeprowadził wraz z Ronaldem Grossarth-Matickiem, doktorem socjologii i medycyny, który zajmował się badaniami epidemiologicznymi. W swoich artykułach dowodzili braku związku pomiędzy paleniem tytoniu a rakiem, a także wykazywali znaczący wpływ czynników osobowościowych na zachorowalność na raka i choroby serca. Brytyjskie Towarzystwo Psychologiczne zostało wezwane do przeprowadzenia oficjalnego dochodzenia, w którym zażądano retrakcji lub wniesienie poprawek do 61 publikacji tych dwóch autorów, w tym ponad 40 artykułów, 10 rozdziałów książek i 2 książek, z których każda miała trzy wydania. Udzieliło wymijającej odpowiedzi, stwierdzając, że prowadzenie tego typu dochodzeń leży w gestii instytucji, w których prowadzone były badania.

Kontrowersje, w sprawie opisywanych badań, zgłaszano od 1985 roku. Nikt do tej pory nie zajął się tym poważniej. Jeśli zostaną podjęte kolejne śledztwa i potwierdzą podejrzenia Anthony’ego Pelosiego z Priory Hospital w Glasgow i Davida Marksa, redaktora naczelnego „Journal of Health Psychology”, że 61 publikacji powinno zostać poddanych retrakcji, Hans Eysenck znajdzie się nie tylko w rankingach najczęściej cytowanych psychologów i przedstawicieli nauk społecznych, ale ma szansę zdetronizować króla naukowych oszustów wśród psychologów, którym ciągle jest Diederik Stapel z 58 retraktowanymi pracami. Przyglądając się tej sprawie warto również pamiętać, że dotyczy ona wyłącznie małego wycinka działalności badawczej Eysencka. W ciągu swojego niezwykle aktywnego życia opublikował on ponad 900 artykułów naukowych i ponad 50 książek przetłumaczonych na wiele języków świata.

Sprawę Eysencka, którą Pelosi nazwał „jednym z największych skandali naukowych wszech czasów”, opisuję dokładniej w swoich trzech kolejnych artykułach, które ukażą się wkrótce w:

  • Tygodniku POLITYKA;
  • Miesięczniku FORUM AKADEMICKIE;
  • SCIENCE BASED MEDICINE.

Sir Cyril Burt

Kiedy w latach 70. XX wieku ponad wszelką wątpliwość udowodniono fałszerstwa sir Cyrila Burta, mentora Eysencka i pierwszego psychologa, który za swoje zasługi otrzymał tytuł szlachecki, wydawało się, że jest to wydarzenie bez precedensu w całej historii psychologii. Rozmach, z jakim Burt fałszował wyniki, granicząca z brawurą arogancja, poczucie bezkarności były tak szokujące, że nikomu nie przyszło do głowy, aby ktoś jeszcze odważył się w przyszłości powtórzyć jego machinacje. Szczególnie, że Burt działał w czasach, kiedy na weryfikację pewnych faktów, która dziś zajmuje nam parę godzin, potrzeba było tygodni telefonów, listów, podróży, pobytów w archiwum itp. Jego oszustwom poświęciłem cały rozdział w pierwszym tomie Zakazanej psychologii.

Nawet czciciele Burta, bo za takich należałoby uznać np. Arthura Jensena, kiedy ruszyli do obrony swojego mistrza, byli zmuszeni zmierzyć się z faktami i zaakceptować je. Jensen przyjechał specjalnie do Wielkiej Brytanii, aby zebrać komplet pism Burta i opracować przegląd jego prac. Ku swemu zdziwieniu znalazł on w artykułach Burta aż 20 (!) przypadków jednakowych wartości współczynnika korelacji, mimo iż prace dotyczyły różnych grup osób badanych. Tego w żaden sposób nie dało się wytłumaczyć. A mimo to Jensen i Eysenck uznali, że dane stanowiły dla Burta przypadkową dekorację dla zilustrowania teoretycznych założeń genetyki jakościowej, którą uważał za najważniejszą. Uznali oni, że „pomyłki” w pracach Burta były raczej wynikiem braku uwagi 72-letniego naukowca niż próbą świadomego wprowadzenia w błąd.

W październiku 1976 roku ukazał się w „The Sunday Times” artykuł autorstwa Olivera Gillie, który po gruntownym zbadaniu sprawy Burta doniósł między innymi, że panie M. Howard i J. Conway nigdy nie istniały! Kim były obie panie, że ich istnieniu Gillie poświęcił tak wiele uwagi? Były współautorkami najważniejszych prac Burta, prowadziły w jego imieniu prace badawcze, a w czasie, kiedy był redaktorem „Journal of Statistical Psychology” pisały recenzje i artykuły, w których jednoznacznie wychwalały osiągnięcia Burta, przyznając mu wielokrotnie palmę pierwszeństwa i krytykując zaciekle oponentów. Po ustąpieniu Burta ze stanowiska redaktora pisma recenzje obu pań nie pojawiły się więcej. Te fakty dopełniły całości. Sir Cyril Burt został uznany przez środowisko naukowe za oszusta, który sfałszował większość swoich danych, choć Jensen i Eysenck dalej pozostali wierni swojej opinii o braku uwagi i zaniedbaniach starego badacza[2].

Myliłby się jednak ten kto sądziłby, że wyniki badań Burta ostatecznie trafiły do archiwów naukowej nieuczciwości. Kiedy latem tego roku rozmawiałem z jednym z najwybitniejszych genetyków zachowania – Robertem Plominem spytałem jakie jest jego zdanie na temat tamtych historycznych wydarzeń.

Tomasz Witkowski: Zważywszy na twoją wiedzę i doświadczenie, jesteś kimś, od kogo możemy oczekiwać wiarygodnej oceny pewnego wydarzenia historycznego, które do dziś pozostaje przedmiotem kontrowersji. Mówię o sir Cyrilu Burcie. Uważany za naukowego oszusta, doszedł do dość dokładnych wniosków dotyczących dziedziczenia inteligencji. Czy był mistrzem oszustów, uczonym zbyt leniwym, by prowadzić badania, czy może wymyślił swoje teorie przez przypadek? Co sądzisz o jego pracy?

Robert Plomin: Myślę, że jest to bardzo nieprawdziwe przedstawienie całej historii. To stara sprawa, która została omówiona w trzech książkach. Wcale nie jest jasne, że to było oszustwo – to zwykłe medialne uproszczenie. Jak pokazaliśmy w wielu artykułach, możesz zapomnieć o danych Cyrila Burta, ale nadal uzyskać te same wyniki z przeglądu literatury światowej.

Ci, którym się nie udało

Dość często czytelnicy zarzucają mi, że przy pomocy pojedynczych przypadków próbuję pokazać, jak zepsuta jest nasza dziedzina. Poniżej kilka kolejnych nazwisk psychologów (w porządku alfabetycznym) i linków, z ostatnich tylko lat. Dotyczą tych, których sława była na tyle niska, że nie zapewniła im tolerancji innych uczonych.

Brad Bushman.

Diederik Stapel

Dirk Smeester

Jens Förster,

Lawrence Sanna

Marc Hauser

Ping Dong i Chen-bo Zhong

Sandra Lozano

Uwagi końcowe

Moje „prawo tolerancji” zostało sformułowane w oparciu o wiedzę, jaką zdobyłem badając naukowe oszustwa popełniane przez psychologów. Nie mam wystarczających danych na to, aby uogólniać je na inne dyscypliny. No i jest jeszcze jeden warunek, który musi zostać spełniony, aby zadziałało. Formułowane przez uczonego oszustwa muszą być zgodne z tym, w co chcą wierzyć inni ludzie. Bardzo trafnie sformułował to w rozmowie ze mną jeden z najwybitniejszych żyjących obecnie psychologów – Jerome Kagan.[3]

Tomasz Witkowski: Jak napisałeś w swojej autobiografii, Birth to Maturity przyniosła sławę zarówno Tobie, jak i twojemu współautorowi Howardowi Mossowi, ponieważ odkryliście coś, w co społeczność naukowa chce wierzyć. Czy w psychologii nadal obowiązuje zasada, że nagradzane są te osiągnięcia, które potwierdzają to, w co większość z nas wierzy?

Jerome Kagan: Tak, to prawda dotycząca wszystkich nauk.

[1] Haslam, S. A., Reicher, S. D., & Van Bavel, J. J. (2019). Rethinking the nature of cruelty: The role of identity leadership in the Stanford Prison Experiment. The American Psychologist. http://sci-hub.tw/10.1037/amp0000443

[2] Oszustwom Cyrila Burta poświęciłem cały rozdział w pierwszym tomie Zakazanej psychologii.

[3] Tak przynajmniej wynika z zestawienia z 2002 roku, w którym Jerome Kagan zajął 22 pozycję powyżej Carla Junga (23) i Ivana Pawłowa (24). Spośród żyjących psychologów na tej liście wyprzedza go tylko Albert Bandura. https://www.researchgate.net/publication/228079436_The_100_Most_Eminent_Psychologists_of_the_20th_Century

6 comments on “Philip Zimbardo, Hans Eysenck, Cyril Burt. Jak bardzo sławnym musi stać się psycholog, aby jego oszustwa uznano za prawdę?

  1. Tomasz P. Zaręba
    23 października, 2019

    „Prawo to jest odporne na wszelkie mechanizmy samokorygujące w nauce, o których naukowcy z dumą opowiadają. Mechanizmy te mają co najwyżej charakter samoretuszujący! (…) ”

    To jest zaprzeczenie metody naukowej, w którą mechanizm autokorekty – poprzez niezależne replikacje – jest wpisany.

    „Ale przede wszystkim oznacza to konieczność postawienia pytania, czy dziedzina, w której zamiast korygować nadużycia retuszuje się je, pozostanie godna miana nauki?”

    Psychologia w przeważającej mierze nie jest nauką. To jest jakiś dziwny show, w którym aktorzy – nie wiedząc, czym jest metoda naukowa – udają naukowców. Bardziej chodzi o kariery niż o wiedzę, która odnosiłaby się do rzeczywistości.

    Co do Stapela to miałem wrażenie, że ten przykład był tak bardzo omawiany, ponieważ dotyczył fabrykowania danych. Przy tym to statystyczne manipulowanie danymi pochodzącymi z RZECZYWIŚCIE przeprowadzonych badań mogło wydawać się drobiazgiem, albo świadczyć nawet o kunszcie statystycznym.

    Nie wiem, jak jest z innymi naukami. Jak jest z psychologią, wiem ze studiów doktoranckich. Być może z jakiś psychologicznych względów bronię się przed dopuszczeniem do świadomości perspektywy, że inne nauki w równym co psychologia stopniu mogłyby być mistyfikacjami. Znam przykłady pseudonauk podawanych za naukę, ale żeby wszystkie dziedziny nauki miałyby być w takim stopniu mistyfikacją? To zbyt przerażająca perspektywa.

    • karolink
      24 października, 2019

      Dokładnie, psychologia jest daleka od nauki, ale to nie znaczy, że nie może bazować na nauce, a sądzę, że takiego podejścia brakuje na Polskich uczelniach. Jak sobie pomyślę, że tyle lat nauki, studia i jeszcze nie dowiedziałam się czym jest falsyfikacja, dopóki sama nie zaczęłam szukać… W taką właśnie stronę, gdzie punktem wyjścia jest wiedza naukowa moim zdaniem idzie Pan Tomasz Witkowski, ponieważ ma szeroki zakres wiedzy jaką się posługuje, np. z fizyki. Albert Einstein powiedział”Spośród wszystkich innych nauk matematyka przede wszystkim z jednego powodu cieszy się szczególnym poważaniem; jej twierdzenia są bezwzględnie pewne i niezaprzeczalne, podczas gdy twierdzenia wszystkich innych nauk są do pewnego stopnia przedmiotem sporu i wciąż narażone na obalenie wskutek odkrycia nowych faktów”.

  2. Pudelek.
    29 października, 2019

    W naukach ścisłych, nawet tych „najściślejszych” nie jest lepiej. Znam przykład artykułu cytowanego szeroko przez kilkadziesiąt lat, luminarza w swojej dziedzinie, artykułu … który nigdy nie powstał (!!!!!), a jedynie został zapowiedziany. Tak więc mamy twierdzenia, nigdy nie dowiedzione, na które będą powoływać się naukowcy następnych pokoleń, tworząc twierdzenia oparte na twierdzeniach nie wiadomo czy prawdziwych. W przypadku nauk ścisłych jest to po prostu sianie spustoszenia i mówiąc łagodnie – nieefektywne wykorzystywanie zasobów intelektualnych.
    Nie mam najmniejszej wątpliwości, że za obecny stan rzeczy odpowiadają punktoza i parcie na publikowanie nic nie znaczących wyników (który przyjmą nawet najlepsze czasopisma). Osobiście zaś uważam, że niektórzy „naukowcy” powinni otrzymywać punkty za powstrzymanie się od publikowania.

    • Tomasz Witkowski
      29 października, 2019

      Proszę poddać autora i tytuł tego nieistniejącego artykułu, bo to bardzo ciekawe.

    • Pudelek
      1 lipca, 2021

      Przepraszam, za pozostawienie Pana, Panie Tomaszu w zawieszeniu. Wspomniany wirtualny artykuł to: Ryszard Wójcicki, „Heuristic Rules of Inference in non-monotonic arguments”. Odnoszę wrażenie, że kiedyś można było znaleźć znacznie więcej odnośników na google scholar (być może redakcje je zaczęły blokować), lecz nadal jest kilka cytowań.

      • Kamil
        14 lipca, 2021

        Ten rzekomo nieistniejący artykuł został opublikowany w 1984 r., w „Bulletin of the
        Section of Logic” na stronach 56-61. Nie można go odnaleźć w zasobach internetu, bo nie został zdigitalizowany i leży sobie w fizycznym archiwum. Co do zapowiedzi, to owszem, były, zanim tekst został opublikowany.
        Irytuje mnie osobiście takie podejście polegające na „zesraniu się”, tylko po to, by udowodnić innym naukowcom fałszywe oskarżenia. W naukach ścisłych nigdy bez żadnych podstaw nie formułuje się tez (każda praca zawiera stosowny dowód), gdyż te od razu zostałby odrzucone, a quasi-naukowiec zdyskredytowany. Nie wyobrażam sobie tym bardziej nauk technicznych, w przypadku których fałszywe twierdzenie miałoby zostać użyte i zadziałać zgodnie z twierdzeniami fałszerza. To absurd!
        Niestety, nauki społeczne to szczypta nauki, szczypta polityki i szczypta inżynierii społecznej. System punktowy, który przymusza do pisania bez dużej dozy krytycyzmu też swoje robi.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Archiwum

Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.

Dołącz do 216 subskrybenta