W obronie rozumu

Psychoterapia w Sądzie Najwyższym – wielki finał!

Pewien mój znajomy zwykł był mawiać: „Jeśli ktoś twierdzi, że wyrósł ci ogon, puść tę uwagę mimo uszu. Jeśli jednak mówią ci to wszyscy wokół, przyjrzyj się sobie uważnie”. To dość cenna rada, lecz chyba nie wszyscy dojrzeli na tyle, aby z niej zastosować. Z pewnością zalicza się do nich pewien terapeuta – J.O. Mimo tego, że sędziowie z którymi miał dotychczas do czynienia, psychologowie, etycy i terapeuci, którzy zabierali głos w tej sprawie jednoznacznie stwierdzali, że nie ma racji, postanowił ścigać swoją pacjentkę przez wszystkie instancje wymiaru sprawiedliwości aż po Sąd Najwyższy. Kto wie zresztą, czy na tym zakończy?

W 2020 roku temu w artykule O psychoterapii wolno rozmawiać – zadecydował Sąd. Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej szczegółowo pisałem o uniewinniającym wyroku w trwającej ponad trzy lata sprawie, w której terapeuta oskarżył swoją byłą pacjentkę o pomówienie z art. 212 § 1 i 2 k.k. Był to dopiero początek historii, która kolejną osłonę miała kilka miesięcy później, bo terapeuta odwołał się od wyroku do kolejnej instancji, o czym pisałem w poście zatytułowanym O psychoterapii wolno rozmawiać – zadecydował Sąd. Niekoniecznie! – zaprotestował terapeuta. I tym razem sąd okazał się nieczuły na „krzywdę” terapeuty, który mimo to postanowił zwrócić się do Sądu Najwyższego o kasację wyroku.

Warto też przy okazji tej sprawy wspomnieć, że, na potrzeby Sądu Okręgowego w Warszawie, w którym ten sam terapeuta w procesie jawnym (jeszcze w pierwszej instancji – za to razem z wieloosobowym stowarzyszeniem, do którego należy i ośrodkiem psychoterapeutycznym) przekonuje za pomocą prawnika o tym, że kodeksy etyki nie mają wiążącej mocy prawnej, a psychoterapia była dobra (szczegóły tej sprawy opisywałem tutaj: Dziesięć przykazań i psychoterapia i Postprzyzwoitość w ponowoczesnych czasach). Opinie do procesów jawnych sporządziło pięciu psychologów, trzech terapeutów(w tym współautor uznanego podręcznika psychoterapii), jedna komisja naukowo dydaktyczna, jedno towarzystwo terapeutyczne, a nawet profesor etyki. W odpowiedzi na te wszystkie głosy z drugiej strony pada jednak stanowcze stwierdzenie: „przedstawiane przez powódkę opinie są sporządzane na jej wniosek przez osoby nieznające całości sprawy, przyjmujące bezrefleksyjnie stanowisko powódki (na jej zlecenie).”

8 listopada 2022 r.

SĄD NAJWYŻSZY

na rozprawie jawnej postanowił:

  1. oddalić kasację jako oczywiście bezzasadną;
  2. obciążyć kosztami sądowymi za postępowanie kasacyjne oskarżyciela prywatnego J.O.

Pełna treść orzeczenia

Zanim jednak SN ogłosił swoje postanowienie, oskarżający zdołali skompromitować zarówno siebie jak i psychoterapię. Ponieważ posiedzenie było jawne, warto ukazać w pełnym świetle przynajmniej niektóre jego fragmenty. I tak na przykład pełnomocnik terapeuty przed obliczem SN oskarżył mnie o działania przestępcze:

„(…) świadek Tomasz Witkowski, który jest też znanym psychologiem, publicystą, na swoim blogu pisze Psychoterapia w Sądzie Najwyższym – o dzisiejszej rozprawie – gdzie kończy się szukanie sprawiedliwości, a zaczyna kompromitacja. I tak naprawdę ten tekst jest dalszą częścią tego co pani Sylwia robiła i robi, to znaczy buduje bardzo dobrze skonstruowane działania, moim zdaniem działania przestępcze (…) I nad tym faktem, Wysoki Sądzie też Sąd Rejonowy przeszedł całkowicie  do porządku dziennego, a Sąd Okręgowy to podtrzymał.”

Czy to przypadkiem nie jest publiczne pomówienie? A może mieści się w granicach etyki adwokackiej zalecającej umiar i nieprezentowanie osobistych opinii co do osób biorących udział w postępowaniu? Z pewnością mieści się w wyobrażeniu o etyce przemawiającego pełnomocnika, bo i pacjentkę oskarżył o przestępstwo a sądy o stronniczość:

„W tak sprytnie, Wysoki Sądzie, zaplanowanym przestępstwie jakie pani Sylwia… robiła w mojej ocenie sądy naprawdę (…) miały możliwość to wychwycić, nie zrobiły tego. (…)

„Uzasadnienie Sądu Rejonowego, wielostronicowe, jest tak naprawdę skopiowaniem tez, które pani Sylwia… stawia odnośnie, pod zarzutem psychoterapii. I to jest zadziwiające (…) To jest tak naprawdę w ogóle nierozpoznanie istoty tej sprawy.”

Wzruszająca była też mowa terapeuty J.O.:

„No, dowiaduję się, że kolejna osoba nie rozmawiając ze mną wydaje na mój temat opinie (…) w tej chwili dowiedziałem się, że Pan Starowicz. To wielkie nazwisko… Nikt ze mną nie rozmawia, oczywiście  (…)  ja bym nie mógł nawet się bronić bo to jest tajemnica terapii. I to jest właśnie to, co dzieje się w moim życiu. (…) Jakby to wszystko jest bez kontekstu podawane i ja ciągle  dowiaduję się, że coś złego zrobiłem (…). Idąc tutaj, wiem, że to zabrzmi może poetycko, ale tu jest taki napis, że „podstawą krzywdy nie może być czyjś podstęp „ (…) i to się mnie dotyczy, to się mnie dotyczy. Po prostu jest podstęp i  postępowanie które jest obliczone na moją krzywdę wieloletnią.”

Po tej przemowie ma się ochotę przytulić tego głęboko skrzywdzonego człowieka. Pozostawiony sam sobie, nikt z nim nie rozmawia, ofiara podstępów i działań przestępczych obliczonych na jego krzywdę! Pamiętajmy jednak, że to on jest oskarżycielem, a oskarżoną jego pacjentka, która szukała u niego pomocy. Miejmy na uwadze również i to, że w najbliższy dzień roboczy ten człowiek zasiądzie w swoim gabinecie i będzie zajmował się kolejnymi pacjentami szukającymi, podobnie, jak ongiś oskarżana pacjentka, jego pomocy w rozwiązaniu ich życiowych problemów i ulgi w cierpieniu.

W tym miejscu kłębią się pytania: Czy ten terapeuta przeszedł terapię własną? Z jakim skutkiem? Gdzie są superwizorzy tego terapeuty? Czy i oni nie dostrzegli, że „wyrósł mu ogon” w postaci fantazji o krzywdzie? A może ten, tak bardzo zachwalany, mechanizm kontroli psychoterapii po prostu nie działa?

SN nie wzruszył się jednak przemową J.O. tak jak ja i wydał oświadczenie, jak zacytowałem wyżej. W przypadku oddalenia kasacji SN nie sporządza pisemne go uzasadnienia. W ustnym natomiast stwierdził m.in.:

„Proszę stron, kasacja okazała się oczywiście bezzasadna (…) w części ta kasacja balansuje na granicy niedopuszczalności. (…) Sąd Najwyższy nie pochyla się nad rozstrzygnięciem sądu odwoławczego. Ma zupełnie inne zadanie i funkcje procesowe. Rolą Sadu Najwyższego w postępowaniu kasacyjnym jest skontrolowanie wyłącznie sądu odwoławczego. (…) Chodzi o zarzuty rażącego naruszenia prawa. Tych wymogów, w żadnym stopniu nie spełnia (kasacja – przyp. mój) Ta część kasacji jest niedopuszczalna (…) jest to powtórzenie apelacji. (…) Należy powiedzieć, że Sąd odwoławczy (…) nie tylko nie dopuścił się naruszenia prawa, a już nie mówiąc o tym, że miałby się dopuścić rażącego naruszenia prawa bo słusznie oddalił (…) wnioski dowodowe. (…) o przesłuchanie dziennikarki (…) jako niemające znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy. Otóż Sąd Najwyższy podziela stanowisko Sądu pierwszej instancji, które zostało następnie zaaprobowane przez Sąd Okręgowy w Warszawie (…) to znaczy, że odpowiedzialność karna z art 212 jest odpowiedzialnością osobistą w tym sensie, że… (…) były cytowane pewne wypowiedzi zanonimizowane przez autorkę artykułu, no to stawianie zarzutu piętrowego czy szkatułkowego, że w tym artykule pojawiły się wypowiedzi oskarżonej, to wszystko było anonimowe…no to tym samym nie można mówić o odpowiedzialności za zniesławienie ze względu na anonimizację i niemożność rozpoznania tych osób (…)”

Mam stuprocentową pewność, że w komentarzach do tego wpisu przeczytam argument, który słyszałem już kilkaset razy i usłyszę co najmniej drugie tyle: „W każdym zawodzie zdarzają się czarne owce.” Każdorazowe jego wypowiedzenie jest usprawiedliwianiem praktyk podobnych, do opisanych wyżej i zgodą na nie, bo o ile w każdym zawodzie zdarzają się czarne owce, to tylko w niektórych zawodach jest tak daleko posunięta tolerancja dla nich i tak bezmierne poczucie bezkarności.

W czasie kiedy piszę te słowa toczy się publiczna debata nad próbą uregulowania zawodu terapeuty w naszym kraju. Większość głosów przedstawicieli tego środowiska jest jej przeciwna, a w sążnistych uzasadnieniach wychwalane są zalety obecnego stanu rzeczy. Ale obecny stan rzeczy to przyzwolenie na to, aby bohaterowie historii podobnych do opisanej przeze mnie, bez przeszkód krzywdzili swoich pacjentów, a jeśli ci odważą się o swojej krzywdzie mówić, ścigali ich aż za próg Sądu Najwyższego.

Posty o podobnej tematyce: 

Psychoterapia w Sądzie Najwyższym. Gdzie kończy się szukanie sprawiedliwości a zaczyna kompromitacja?

O psychoterapii wolno rozmawiać – zadecydował Sąd. Niekoniecznie! – zaprotestował terapeuta

O psychoterapii wolno rozmawiać – zadecydował Sąd. Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej

O nadstawianiu drugiego policzka

Dziesięć przykazań i psychoterapia

Postprzyzwoitość w ponowoczesnych czasach

Lekcja psychoterapii na sali sądowej

Więcej w mojej książce: 

Zamów książkę


1 comments on “Psychoterapia w Sądzie Najwyższym – wielki finał!

  1. Pingback: cz. IV, Nadużycia psychoterapii – co może mi zrobić psychoterapeuta za pozew/skargę i jak się przed tym bronić – Adwokat Michał Sieruga

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Archiwum

Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.

Dołącz do 216 subskrybenta